poniedziałek, 24 listopada 2014

Przemyślenia kolekcjonera: Prywatne muzea i wirtualne kolekcje

Tysiące mniejszych bądź większych prywatnych kolekcji rozsianych po Polsce i świecie rzadko kiedy prezentowana jest szerszej publiczności. Większość z nich dociera wyłącznie do bliskiego kręgu kolekcjonera – rodziny i  odwiedzających go znajomych. Przyczyn tego stanu rzeczy jest wiele, choć za najczęstszy problem można uznać skromny zbiór i niedostateczne warunki ekspozycyjne, w tym obawa przed potencjalnymi złodziejami. Współcześnie pewnym niskokosztowym rozwiązaniem jest wykorzystanie Internetu i stworzenie zbioru wirtualnego, gdzie pierwsze skrzypce grają zdjęcia i opisy eksponatów. Ta forma prezentacji niewątpliwie ogranicza pełne zmysłowe poznanie kolekcji jednak ma swoje niekwestionowane zalety, a mianowicie:
  • umożliwia nieograniczony czas zwiedzania 24/7,
  • ułatwia komunikację pomiędzy kolekcjonerami czy pasjonatami,
  • stanowi często jedyną szansę zaistnienia kolekcji i kolekcjonera w zbiorowej świadomości,
  • pozwala zwiększyć zasięg/popularność kolekcji, choć wiele zależy od środków finansowych na promocję, jakości kolekcji i formy ekspozycji oraz popularności dyscypliny kolekcjonerskiej,
  • pozwala szybko dotrzeć i pogłębić wiedzę z zakresu danej kolekcji, choć wiele zależy od opisu kolekcji, eksponatów i jakość zdjęć,
  • pozwala łatwo katalogować zbiory, dowolnie je segregować, odpowiednio otagowywać itp.,
  • niskie koszty prezentacji kolekcji.
Od kolekcjonera i jego koncepcji zależeć będzie czy wybierze gotowe rozwiązanie w postaci serwisów umożliwiających prezentację wirtualnych kolekcji czy też zdecyduje się na krok zbudowania własnej strony internetowej umożliwiającej mu większą elastyczność i niezależność. Osobiście wybrałem to drugie rozwiązanie, choć potencjał rozwoju platform kolekcjonerskich oceniam jako duży i gdyby tylko odpowiadały mi warunki na nich panujące to zdecydowałbym się również na to rozwiązanie.

 
Technologia  idzie do przodu, całkowite zwirtualizowanie własnej domowej kolekcji jest kwestią czasu. Przedsmakiem możliwości są stacjonarne muzea/galerie w wirtualnej ich odsłonie. Przykładem niech będzie tu projekt google'a "Cultural Institute", w którym to wiele instytucji kulturalnych oferuje zwiedzającym swoje kolekcje. Można nie tylko zwiedzić galerię sztuki czy muzeum, ale również poznać szczegóły każdego eksponatu z osobna – szczególnie polecam dzieła oznaczone "Gigapixel", co oznacza bardzo dużą elastyczność w skalowaniu danego dzieła i zobaczenia nawet najmniejszego paprocha  (vide obraz Konstantina Makovskiego pt. "A Boyar Wedding Feast" (1883)

Specjalnych platform, na których można prezentować swoje zbiory jest niewiele. Na rynku polskim wyróżnić należy MyViMu, który to serwis umożliwia tworzenie własnych wirtualnych muzeów z podziałem na kolekcje. Mimo wielu funkcji, najważniejsza kwestia, a więc graficzna prezentacja eksponatów pozostawia wiele do życzenia. Zdecydowanie lepiej pod tym kątem wypada pinterest, który również może być potraktowany przez kolekcjonerów jako alternatywne narzędzie prezentacji zbiorów, tym bardziej, że ma globalny i dużo większy zasięg niż lokalny MyViMu (według alexa.com 26 miejsce vs 564108 w rankingu światowym stron internetowych), choć pod kątem funkcjonalności jest uboższe niż MyViMu.  


MyViMu próbuje zagospodarować ważną, w mojej ocenie, niszę, jednak obecny kształt serwisu wymaga poważnego przemyślenia. Kilka rzeczy może bowiem działać na użytkownika zniechęcająco. Po pierwsze, MyViMu umieszcza na każdym zdjęciu eksponatu własny znak wodny. Ponadto niektóre zapisy regulaminu są dość kuriozalne. Na przykład zabrania się "prowadzenia działań i publikacji treści mających na celu deprecjonowanie Serwisu oraz naruszanie dobrego imienia Właściciela Serwisu" – taki zapis ma niewątpliwie charakter uznaniowy i można zaryzykować, że wolność słowa kolekcjonerów jest ograniczana i że konstruktywna krytyka może skutkować usunięciem naszego zbioru z takiego serwisu. Nie podoba mi się również komercyjny zapis mówiący o tym, że zabrania się: "promowania za pośrednictwem Serwisu innych stron lub usług, bez zgody Właściciela Serwisu również rejestracji loginów w postaci adresu www" uznaję za krzywdzący dla osób mających tak jak ja swój własny blog. Czekam więc na pojawienie się atrakcyjnej alternatywy.

Koniec końców, wirtualna prezentacja zbiorów powinna stanowić dopełnienie fizycznej kolekcji, a nie ją zastępować. Brakuje w przestrzeni publicznej miejsca, w którym kolekcjonerzy różnych dziedzin mogliby wystawiać swoje kolekcje nie martwiąc się przy tym o ubezpieczenie swoich zbiorów i dając szansę innym na jej zobaczenia. Inicjatywa powinna mieć charakter oddolny i prywatny. Obawiam się jednak, że obecnie panująca biurokracja oraz wysokie podatki od nieruchomości dla firm skutecznie ją blokują. W tym przypadku zbiór umieszczony w Internecie to bardzo kuszące rozwiązanie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz