niedziela, 16 listopada 2014

Kolekcja solniczek w Muzeum Żup Krakowskich w Wieliczce

Dzisiaj, w dzień wyborczy i wolny od pracy, wybrałem się wraz ze swoją rodziną do Muzeum Żup Krakowskich w Wieliczce. Gwoździem programu była stała wystawa kolekcji solniczek  mieszcząca się na pierwszym piętrze najstarszej (środkowej) części Zamku Żupnego, który od końca XIII w. do 1945 roku był siedzibą zarządu krakowskich żup, czyli kopalni i warzelni soli w Bochni i Wieliczce.


Jak można przeczytać na oficjalnej stronie muzeum:
Muzeum gromadzi solniczki od 1972 r. w ostatnim okresie zwracając uwagę przede wszystkim na cenne i wyjątkowe obiekty. Obecnie kolekcja solniczek liczy ok. 500 zabytków, powstałych od XVII w. do czasów współczesnych. Obejmuje solniczki wykonane z porcelany, srebra, cyny, szkła, drewna i fajansu, jak również z rzadziej stosowanych materiałów, np. kości, kwarcu i macicy perłowej. W bardzo zróżnicowanym zbiorze znajdują się solniczki pojedyncze, występujące parami, w kompletach do przypraw, a także pochodzące z zastaw stołowych. Są to głównie wyroby znanych europejskich wytwórni: niemieckich, rosyjskich, francuskich, angielskich, austriackich i polskich. Dzieła barokowe, klasycystyczne, empirowe, secesyjne i współczesne pozwalają prześledzić zmiany form solniczek w różnych wiekach.
Przyznacie, że opis wystawy jest na tyle zachęcający, że ściągnąłby kolekcjonera z najdalszego zakątka Polski. No, może z Małopolski. Na pewno zawiera wiele atrakcyjnych słów kluczowych. W rzeczywistości jednak kolekcja jest nad wyraz skromna. Zawiera się w jednym pomieszczeniu i składa się nie z 500 eksponatów, a tylko ze 184. Łatwo można było to obliczyć, bo każdy eksponat jest numerowany i bardzo skromnie opisany. Rozumiem jednak, że kurator liczył osobno pary, łyżeczki do soli, podstawki itp., choć nie stanowiłyby one wówczas całości. Owszem, kilka solniczek wyjątkowo mi się podobały, ale nie można ich uznać za unikatowe. Szacuję, że potrzebowałbym około roku, aby podobną, a nawet ciekawszą kolekcję stworzyć a jej koszt wyniósłby 55-75 tys. zł. Jestem więc zawiedziony, choć takie wypady zawsze inspirują i ukierunkowują własną kolekcję.







Brak komentarzy:

Prześlij komentarz