poniedziałek, 24 listopada 2014

Przemyślenia kolekcjonera: Prywatne muzea i wirtualne kolekcje

Tysiące mniejszych bądź większych prywatnych kolekcji rozsianych po Polsce i świecie rzadko kiedy prezentowana jest szerszej publiczności. Większość z nich dociera wyłącznie do bliskiego kręgu kolekcjonera – rodziny i  odwiedzających go znajomych. Przyczyn tego stanu rzeczy jest wiele, choć za najczęstszy problem można uznać skromny zbiór i niedostateczne warunki ekspozycyjne, w tym obawa przed potencjalnymi złodziejami. Współcześnie pewnym niskokosztowym rozwiązaniem jest wykorzystanie Internetu i stworzenie zbioru wirtualnego, gdzie pierwsze skrzypce grają zdjęcia i opisy eksponatów. Ta forma prezentacji niewątpliwie ogranicza pełne zmysłowe poznanie kolekcji jednak ma swoje niekwestionowane zalety, a mianowicie:
  • umożliwia nieograniczony czas zwiedzania 24/7,
  • ułatwia komunikację pomiędzy kolekcjonerami czy pasjonatami,
  • stanowi często jedyną szansę zaistnienia kolekcji i kolekcjonera w zbiorowej świadomości,
  • pozwala zwiększyć zasięg/popularność kolekcji, choć wiele zależy od środków finansowych na promocję, jakości kolekcji i formy ekspozycji oraz popularności dyscypliny kolekcjonerskiej,
  • pozwala szybko dotrzeć i pogłębić wiedzę z zakresu danej kolekcji, choć wiele zależy od opisu kolekcji, eksponatów i jakość zdjęć,
  • pozwala łatwo katalogować zbiory, dowolnie je segregować, odpowiednio otagowywać itp.,
  • niskie koszty prezentacji kolekcji.
Od kolekcjonera i jego koncepcji zależeć będzie czy wybierze gotowe rozwiązanie w postaci serwisów umożliwiających prezentację wirtualnych kolekcji czy też zdecyduje się na krok zbudowania własnej strony internetowej umożliwiającej mu większą elastyczność i niezależność. Osobiście wybrałem to drugie rozwiązanie, choć potencjał rozwoju platform kolekcjonerskich oceniam jako duży i gdyby tylko odpowiadały mi warunki na nich panujące to zdecydowałbym się również na to rozwiązanie.

 
Technologia  idzie do przodu, całkowite zwirtualizowanie własnej domowej kolekcji jest kwestią czasu. Przedsmakiem możliwości są stacjonarne muzea/galerie w wirtualnej ich odsłonie. Przykładem niech będzie tu projekt google'a "Cultural Institute", w którym to wiele instytucji kulturalnych oferuje zwiedzającym swoje kolekcje. Można nie tylko zwiedzić galerię sztuki czy muzeum, ale również poznać szczegóły każdego eksponatu z osobna – szczególnie polecam dzieła oznaczone "Gigapixel", co oznacza bardzo dużą elastyczność w skalowaniu danego dzieła i zobaczenia nawet najmniejszego paprocha  (vide obraz Konstantina Makovskiego pt. "A Boyar Wedding Feast" (1883)

Specjalnych platform, na których można prezentować swoje zbiory jest niewiele. Na rynku polskim wyróżnić należy MyViMu, który to serwis umożliwia tworzenie własnych wirtualnych muzeów z podziałem na kolekcje. Mimo wielu funkcji, najważniejsza kwestia, a więc graficzna prezentacja eksponatów pozostawia wiele do życzenia. Zdecydowanie lepiej pod tym kątem wypada pinterest, który również może być potraktowany przez kolekcjonerów jako alternatywne narzędzie prezentacji zbiorów, tym bardziej, że ma globalny i dużo większy zasięg niż lokalny MyViMu (według alexa.com 26 miejsce vs 564108 w rankingu światowym stron internetowych), choć pod kątem funkcjonalności jest uboższe niż MyViMu.  


MyViMu próbuje zagospodarować ważną, w mojej ocenie, niszę, jednak obecny kształt serwisu wymaga poważnego przemyślenia. Kilka rzeczy może bowiem działać na użytkownika zniechęcająco. Po pierwsze, MyViMu umieszcza na każdym zdjęciu eksponatu własny znak wodny. Ponadto niektóre zapisy regulaminu są dość kuriozalne. Na przykład zabrania się "prowadzenia działań i publikacji treści mających na celu deprecjonowanie Serwisu oraz naruszanie dobrego imienia Właściciela Serwisu" – taki zapis ma niewątpliwie charakter uznaniowy i można zaryzykować, że wolność słowa kolekcjonerów jest ograniczana i że konstruktywna krytyka może skutkować usunięciem naszego zbioru z takiego serwisu. Nie podoba mi się również komercyjny zapis mówiący o tym, że zabrania się: "promowania za pośrednictwem Serwisu innych stron lub usług, bez zgody Właściciela Serwisu również rejestracji loginów w postaci adresu www" uznaję za krzywdzący dla osób mających tak jak ja swój własny blog. Czekam więc na pojawienie się atrakcyjnej alternatywy.

Koniec końców, wirtualna prezentacja zbiorów powinna stanowić dopełnienie fizycznej kolekcji, a nie ją zastępować. Brakuje w przestrzeni publicznej miejsca, w którym kolekcjonerzy różnych dziedzin mogliby wystawiać swoje kolekcje nie martwiąc się przy tym o ubezpieczenie swoich zbiorów i dając szansę innym na jej zobaczenia. Inicjatywa powinna mieć charakter oddolny i prywatny. Obawiam się jednak, że obecnie panująca biurokracja oraz wysokie podatki od nieruchomości dla firm skutecznie ją blokują. W tym przypadku zbiór umieszczony w Internecie to bardzo kuszące rozwiązanie.

sobota, 22 listopada 2014

Łyżeczka "miniaturka" do soli, Birmingham, Anglia 1884

W zimowe dni, źródła, w których zaopatruję się w nowe łyżeczki do soli, gwałtownie się kurczą i praktycznie ograniczają się do serwisów aukcyjnych. Są tygodnie, w których nie sposób trafić na coś interesującego, a w innych jest ich relatywnie sporo. Tak, jak wspomniałem wcześniej w poprzednim tygodniu udało mi się nabyć kilka ciekawych łyżeczek. Jedną z nich jest prosta w swojej konstrukcji angielska łyżeczka do soli, która powstała w Birmingham w roku 1884 w czasach wiktoriańskich. Łyżeczka ma długość 54 mm, natomiast czerpak średnicę 14 mm. Waga łyżeczki to tylko 2,2 grama - jest to najlżejsza łyżeczka w mojej kolekcji. Konstrukcja łyżeczki jest niezwykle prosta, czerpak jest idealnie okrągły, a trzonek wykonany jest z srebrnego drutu o średnicy ok. 2 mm zakończony kuleczką.


Twórcą łyżeczki do soli jest manufaktura Horace Woodward & Co - Edgar Finley & Hugh Taylor. Widać, że czarka łyżeczki jest lekko skorodowana, co często ma miejsce w przypadku tych łyżeczek, ponieważ sól połączona z wilgocią wyjątkowo źle obchodzi się ze srebrem.

środa, 19 listopada 2014

Łyżeczka do soli, Charles Murat, Paryż, Francja, XIX/XX w.

Dziś mam do zaprezentowania srebrną łyżeczkę do soli w stylu rasowej secesji. Motyw wijących się pnączy kwiatów jest cechą charakterystyczną tej epoki, która swoją świetność przeżywała we Francji w latach 1890-1910. Łyżeczka została wykonana przez paryskiego złotnika Charles Murat, który swój warsztat w Paryżu (Francja) posiadał od 1897 roku.


Długość łyżeczki wynosi 73 mm, szerokość czerpaka to 15 mm, a waga 4,2 grama.

niedziela, 16 listopada 2014

Kolekcja solniczek w Muzeum Żup Krakowskich w Wieliczce

Dzisiaj, w dzień wyborczy i wolny od pracy, wybrałem się wraz ze swoją rodziną do Muzeum Żup Krakowskich w Wieliczce. Gwoździem programu była stała wystawa kolekcji solniczek  mieszcząca się na pierwszym piętrze najstarszej (środkowej) części Zamku Żupnego, który od końca XIII w. do 1945 roku był siedzibą zarządu krakowskich żup, czyli kopalni i warzelni soli w Bochni i Wieliczce.


Jak można przeczytać na oficjalnej stronie muzeum:
Muzeum gromadzi solniczki od 1972 r. w ostatnim okresie zwracając uwagę przede wszystkim na cenne i wyjątkowe obiekty. Obecnie kolekcja solniczek liczy ok. 500 zabytków, powstałych od XVII w. do czasów współczesnych. Obejmuje solniczki wykonane z porcelany, srebra, cyny, szkła, drewna i fajansu, jak również z rzadziej stosowanych materiałów, np. kości, kwarcu i macicy perłowej. W bardzo zróżnicowanym zbiorze znajdują się solniczki pojedyncze, występujące parami, w kompletach do przypraw, a także pochodzące z zastaw stołowych. Są to głównie wyroby znanych europejskich wytwórni: niemieckich, rosyjskich, francuskich, angielskich, austriackich i polskich. Dzieła barokowe, klasycystyczne, empirowe, secesyjne i współczesne pozwalają prześledzić zmiany form solniczek w różnych wiekach.
Przyznacie, że opis wystawy jest na tyle zachęcający, że ściągnąłby kolekcjonera z najdalszego zakątka Polski. No, może z Małopolski. Na pewno zawiera wiele atrakcyjnych słów kluczowych. W rzeczywistości jednak kolekcja jest nad wyraz skromna. Zawiera się w jednym pomieszczeniu i składa się nie z 500 eksponatów, a tylko ze 184. Łatwo można było to obliczyć, bo każdy eksponat jest numerowany i bardzo skromnie opisany. Rozumiem jednak, że kurator liczył osobno pary, łyżeczki do soli, podstawki itp., choć nie stanowiłyby one wówczas całości. Owszem, kilka solniczek wyjątkowo mi się podobały, ale nie można ich uznać za unikatowe. Szacuję, że potrzebowałbym około roku, aby podobną, a nawet ciekawszą kolekcję stworzyć a jej koszt wyniósłby 55-75 tys. zł. Jestem więc zawiedziony, choć takie wypady zawsze inspirują i ukierunkowują własną kolekcję.







sobota, 15 listopada 2014

Łyżeczka do soli, 13 łut, Polska, XVIII/XIX wiek

Kolejna srebrna łyżeczka, która dotarła do mnie w tym tygodniu pochodzi z Europy z przełomu XVIII i XIX wieku. Łyżeczka wykonana jest ze srebra próby 13 łut (ang. loth), co oznacza 13/16 czystego srebra, czyli  w systemie obecnie stosowanym odpowiada to próbie 812.5 (‰).

Łyżeczka ma długość 6 cm a czerpak średnicę 1,9 cm. Jej waga to 4,9 grama. Poza oznaczeniem "13" łyżeczka nie posiada innych znaków, co utrudnia jej dokładną identyfikację. Być może pochodzi z terenów obecnej Polski lub Niemiec.

środa, 12 listopada 2014

Łyżeczka "miniaturka" do soli, Empire, Francja

Kolejna łyżeczka, która dotarła do mnie w zeszłym tygodniu pochodzi z Francji i jest bardzo podobna do łyżeczki opisywanej we wpisie pt. "Dwie srebrne łyżeczki do soli, Norwegia i Francja". Kształt łyżeczki jest identyczny, obie różni jednak znak wytwórcy oraz dekoracja na rączce (obie w stylu empire). Łyżeczka ma długość 7 cm a czerpak szerokość 1,44 cm. Waga jest nieco niższa i wynosi 4,77 grama. Wykonana ze srebra próby 950.

wtorek, 11 listopada 2014

Łyżeczka "miniaturka" do soli, Sheffield, Anglia 1879

W poprzednim tygodniu udało mi się nabyć kilka ciekawych łyżeczek poprzez serwisy aukcyjne. Dwie już dotarły, pozostałe zaś są w drodze. Dziś zaprezentuję Wam jedną z nich, która bardzo przypadła mi do gustu. Chodzi o angielską łyżeczkę do soli, która powstała w Sheffield w roku 1879 w czasach wiktoriańskich. Choć łyżeczka ma długość 6 cm a czerpak średnicę 1,7 cm, to łyżeczka jest bardzo solidna a jej waga 5,4 g jest wyraźnie odczuwalna. Zasadniczo potwierdza się, że im starsza łyżeczka tym większa jej masa. 


Twórcą łyżeczki do soli jest manufaktura "JFF FF", należąca do braci Fenton: John Frederick Fenton & Frank Fenton, którzy założyli swój warsztat 1875 roku w South Moor Works, Earl Street, Sheffield, Anglia.

środa, 5 listopada 2014

Wywiad: Joanna Chyła i jej kolekcja solniczek

Chciałbym się z Wami podzielić moim najnowszym odkryciem, a mianowicie sylwetką oraz kolekcją Pani Joanny Chyły z Sopotu. Kolekcja Pani Joanny liczy obecnie ponad 2600 sztuk solniczek pochodzących z kilkudziesięciu różnych krajów. Solniczki stare i nowe wykonane z porcelany, porcelitu, szkła, plastiku, drewna i metalu. Kolekcja pięknie wyeksponowana, tematycznie uporządkowana, dostępna dla ciekawych jest efektem niemal 35 lat zbierania.

Poniżej krótki wywiad z Panią Joanną. Dziękuję za poświęcony czas i ciekawą historię Pani Joanno!

—  Kiedy i jak zrodziła się w Pani pasja kolekcjonowania solniczek? Czy pamięta Pani swoją pierwszą solniczkę w kolekcji?
— Moja kolekcja miała początek w 1980 roku, dokładnie w sierpniu, jak powstała Solidarność. Opowiem jak było, poszłam na spacer z przyjaciółką, przechodziłyśmy koło kiosku ruchu, do którego następnie weszłyśmy. Na półce stały figurki i świnki. Pytam Pani co to jest. Pada  odpowiedź – solniczki. Był to chłop i kobitka, no i świnka. Od tego się zaczęło a chłop i kobitka otrzymali imiona - Adam i Ewa. Wyglądali jak pierwotni ludzie, z listkiem na intymnych miejscach. Wówczas nie było żadnych solniczek, a te wyjątkowo mi się spodobały. Były po prostu inne, ciekawe. Potem gdzieś pojechałam na wakacje, następne kupiłam w Cepelii w Kazimierzu Dolnym. Przywiozłam je do domu i tak było już ich kilka. Rodzina podpatrzyła rosnącą kolekcję i również przywiozła kilka egzemplarzy jeżdżąc po Polsce. Jak było ich coraz więcej, to zaczęłam chodzić na rynek w Sopocie i kupowałam, a pasja to taka, że jak zobaczyłam jakąś figurkę, kaczkę zwierzaka i tak dalej, to tylko sprawdzałam czy ma dziurki i koreczek. Chodziłam na ten rynek w każdy dzień targowy; nazwali mnie solniczką.

Solniczki pochodzą nie tylko z rynku, bowiem gdziekolwiek wyjeżdżałam, to zawsze przywoziłam ze sobą solniczki. Był czas, że jeździłam do Niemiec wtedy RFN. Tam również chodziłam na tzw. flohmarkty i kupowałam solniczki. Bardzo się cieszyłam, że kolekcja się powiększa; uwielbiałam je oglądać zanim wróciłam do domu. W domu zaś mąż musiał się nagłowić w jaki sposób te solniczki wyeksponować.

Nie tylko ja kupowałam solniczki. Robiła to cała rodzina, znajomi, znajomi dzieci. Jak tylko ktoś się dowiedział, że je zbieram to starał się mi coś kupić, przywieźć z podróży. Do mojej kolekcji przyczyniło się bardzo wiele osób.


—  Jakie solniczki z Pani zbioru są dla Pani szczególnie ważne?
—  Solniczki dla mnie szczególnie ważne oznaczone są na mojej stronie [http://www.solniczki.pl] symbolem "naj" i jest ich około stu. Solniczki są przeważnie porcelanowe, wykonane z kamionki i porcelitu. Są też szklane, drewniane, stalowe, platerowe i srebrne. Jest też trochę starych, ale na tym się nie znam, jakie mają pochodzenie i czy są wartościowe.

—  Czy poza solniczkami coś jeszcze Pani kolekcjonowała/kolekcjonuje?
— Nic innego poza solniczkami nie kolekcjonuję; nie starczyłoby miejsca na coś jeszcze, a i tak nie mam już miejsca na nowe solniczki.

—  Jak Pani bliscy odnoszą się do Pani kolekcji solniczek? Jak zmieniało się ich podejście do niej z perspektywy czasu?
Rodzina moja jest zadowolona, że mają taką kolekcjonerkę. To oni mnie namówili, abym zgłosiła się z moją kolekcją do Guinnessa, co zresztą powiodło się dwa razy. Szczególnie jestem dumna z drugiego rekordu, który został wpisany do Księgi Guinnessa na jej 50-lecie. Oni sami do mnie napisali, że jeżeli się moja kolekcja powiększyła, to proszą o przesłanie wszystkiego jak na zasadach, co poprzednio. Zrobiłam wszystko co trzeba, no i jestem w złotej księdze Guinnessa. Był to był rok 2005. 

Poza tym mój zięć trzy lata temu założył mi stronę internetową, gdzie widnieje cała moja kolekcja. Jeśli pojawiają się kolejne solniczki wówczas robię zdjęcia i dodaję je do kolekcji na stronie. Wszyscy mówią, żebym się nie przejmowała, że ktoś w Ameryce ma więcej; ty za to masz najwięcej w Europie i Polsce - podkreślają.

—  A jak dokładniej wyglądała procedura zgłaszania i weryfikowania rekordu przez zespół Guinnessa?
Jeśli chodzi o Guinnessa to wchodziło w to liczenie solniczek przez dwie niezależne osoby, ale ważne z pieczęcią i stanowiskiem. Oczywiście zdjęcia; za pierwszym razem na płytce. Opisane wszystkie solniczki, łącznie z podanie ich źródła, tak jak jest to na mojej stronie. Dodatkowo dwie publikacje z gazety lub TV. Te z gazety były przetłumaczone. Wykaz solniczek musiał być również w języku angielskim.

—  Czy zna Pani innych kolekcjonerów tego typu przedmiotów?
Nie spotkałam się, żeby ktoś akurat zbierał solniczki. Znam za to kolekcjonerów, którzy zbierają dzwonki, żelazka, dziadki do orzechów. Znajoma np. zbiera wszystko co jest związane z lwem.

— Co mogłaby Pani doradzić początkującemu kolekcjonerowi?
— Początkujący kolekcjoner musi mieć pasję, to bardzo pomaga.

— Czy ma Pani jakieś marzenie związane z kolekcją, które chciałaby Pani spełnić?
— Chciałabym, aby moja kolekcja nie została zaprzepaszczona jak po mnie zostanie.

Na koniec mini-reportaż TVP Gdańsk w formie wideo, w którym w całej okazałości można podziwiać kolekcję Pani Joanny. Obiecuję, że jak będę w Sopocie, to odwiedzę Panią Joannę i wykonam zdjęcia jej kolekcji.

poniedziałek, 3 listopada 2014

Władysław Kopaliński o łyżce i soli

Władysława Jana Stefczyka większość zna pod pseudonimem Władysława Kopalińskiego (1907–2007). Osobistość to znana głównie za sprawą kilku językowych dzieł, w szczególności zaś "Słownika wyrazów obcych i zwrotów obcojęzycznych" czy "Podręcznego słownika wyrazów obcych". W dobie Internetu oraz Wikipedii twórczość Kopalińskiego powoli odchodzi do lamusa. Większość jego książek jest niedostępna w sieci nad czym można ubolewać, bo niektóre tytuły z pewnością zasługują na szersze poznanie, tym bardziej, że język, którym operuje Kopaliński jest niezwykle atrakcyjny, także dla młodego odbiorcy.


Jedna z ciekawszych pozycji autorstwa Kopalińskiego nosi tytuł "Opowieści o rzeczach powszednich". W książce tej autor popisuje się swoją wyobraźnią i erudycją na temat przedmiotów codziennego użytku nakreślając ich historyczne uwarunkowania. Pisze tu o chlebie, soli, kawie, zegarku, kapeluszu, obuwiu, gazecie, róży, lampie i wielu innych przedmiotach. Z uwagi na moje zamiłowanie do łyżeczek przytoczę Wam, co Kopaliński miał do powiedzenia o łyżkach a prawi o nich co nieco w podrozdziale "sztućce i naczynia". Mam też nadzieję, że zachęci to kogoś do sięgnięcia po tę pozycję, która można obecnie kupić m.in. na allegro za kilka złotych. 
"Sądzić należy, że wynalazek trzech podstawowych sztućców  – noża, widelca i łyżki – nie przyszedł naszym przodkom do głowy jako nagłe objawienie. Jego podstawowa idea mieści się przecież w naszych rękach. Garść jest protoplastą łyżki, palce – widelca, a cała ręka, umiejąca drzeć, rwać, rozszarpywać mięso - noża. Teraz należałoby się zastanowić, który z tych trzech przedmiotów wynaleziono najpierw. Zdaje się nie ulega wątpliwości, że pierwsza była łyżka, której pierwowzorów nie brak w otaczającej przyrodzie, jak choćby na plaży – wydrążone przez wodę kamienie lub muszle o nieskończonej rozmaitości kształtów. (...)

Pierwsze zrobione całkowicie przez człowieka łyżki lepiono z gliny, a potem wypalano, obie części – czerpak (czarkę) i trzonek (rękojeść, rączkę) – razem; później wykonywano je z kości lub drewna. Noży z brązu użytkowano już 3500 lat temu powszechnie w Europie i Azji, a gdy poznano też inne metale, sztuka wykuwania ostrzy rozwinęła się w Chinach, Indiach i Europie. Starożytni Egipcjanie używali łyżek z brązu do różnych celów: do posiłków, do kosmetyków, do palenia kadzidła w świątyniach (...). Grecy i Rzymianie mieli już łyżki z brązu i srebra. Wiele kościanych łyżek rzymskich miało otwór pośrodku czerpaka – cel tego otworu jest nie rozwiązaną do dziś zagadką dla uczonych. (...)

Srebrne łyżeczki miały pierwotnie długie, spiczaste czerpaczki; u schyłku średniowiecza czarki stały się głębsze i bardziej owalne. Dobrane pod względem kształtu i dekoracji komplety łyżek i widelców pojawiają się w połowie XVIII wieku. (...)

Warto na koniec dodać, że według statystyki UNESCO (Organizacji Narodów Zjednoczonych do Spraw Oświaty, Nauki i Kultury) z lat sześćdziesiątych XX wieku, 46% ludzi na świecie jadło wówczas palcami, 35% pałeczkami, a tylko 19% za pomocą łyżki, widelca i noża."
Pozwólcie jeszcze, że podam jeszcze kilka cytatów odnoszących się do soli. W końcu kolekcjonuję łyżeczki do soli i jakieś ciekawostki o soli warto tu przytoczyć.
(...) Innym jeszcze dowodem szacunku, jakim cieszyła się sól, jest przesąd znany już w starożytnym Rzymie, że rozsypanie choćby odrobiny soli na stół jest złym znakiem, albo, jak to się już dziś częściej mówi, zapowiedzią kłótni. Zmarnowanie jakiegoś cennego przedmiotu bywa niekiedy rzeczywiście powodem wymówki i sprzeczki.

Kto jadł z kimś »chleb i sól«, witał »chlebem i solą«, ten wchodził z nim w ścisłe związki. Słowo »sól« zyskało dodatkowe znaczenie szacunku i honoru w językach starożytnych i nowożytnych. Do dziś mówią Arabowie: »sól jest między nami«, »kocham Cię jak sól» (...) Kiedy Biblia mówi o »przymierzu soli«, ma na myśli trwały nieodwołalny związek. konserwująca moc soli przeniesiona została w sferę duchową; uważano, że sól ma siłę oczyszczania duchowego. Do dziś dzieci Beduinów naciera się solą zaraz po urodzeniu, rzymscy katolicy używają soli przy chrzcie jako symbolu czystości. Do dziś nie zaginął obyczaj wrzucania garstki soli do trumny, gdyż sól, jako symbol nieśmiertelności, ma odstraszać diabła. Przysłowie polskie »zjesz beczkę soli nim poznasz dowoli« (drugiiego człowieka) znane jest od czasów starożytnych we wszystkich językach europejskich.

O ludziach najcenniejszych, najwartościowszych, o wybrańcach mówi się niekiedy, że są »solą ziemi«, a więc czymś najcenniejszym. Powiedzenie to bierze się z Ewangelii, gdzie Jezus powiada do apostołów: »Wy jesteście solą ziemi«.
Źródło: W. Kopaliński, Opowieści o rzeczach powszednich, Instytut Wydawniczy Nasza Księgarnia, Warszawa 1987.