wtorek, 9 września 2014

Wywiad: Władysław Pohorecki i jego kolekcja łyżeczek

Nie tak dawno natknąłem się w Internecie na sylwetkę polskiego kolekcjonera łyżeczek – Władysława Pohoreckiego. Kolekcja tego Łodzianina rozwijana przez 13 lat składa się obecnie z ponad 2300 różnego rodzaju łyżeczek użytkowych (do herbaty, kawy, cukru, przypraw, śmietany, musztardy, kawioru, deserowe itd.) wykonanych zarówno z metalu, tworzywa sztucznego, jak i drewna.

Z Panem Władysławem miałem okazję rozmawiać telefonicznie i w ciągu tych kilkudziesięciu minut dał się poznać, jako świetny mówca i prawdziwy kolekcjoner, który z umiłowaniem poszukuje nowych skarbów. Poniżej umieszczam fragmenty naszej rozmowy w formie krótkiego wywiadu.


Kiedy i jak zrodziła się w Panu pasja kolekcjonowania łyżeczek? 
To był 2001 rok i zaczynałem od zera. W tej chwili kolekcja liczy 2327 sztuk. Zaczęło się od tego, że jeden z członków mojej rodziny pozazdrościł mi moich kolekcji i zadeklarował, że również zacznie coś zbierać i że będą to łyżeczki. Pokazał mi zbiór dziesięciu ładnych łyżeczek. Uznałem to za świetny pomysł i odparłem "zbieraj łyżeczki, a ja Ci w tym pomogę. Jak będę na giełdach staroci, pchlich targach czy bazarach i coś ładnego znajdę, to będę o Tobie pamiętał". I pamiętałem. Jednak, gdy rozpocząłem zbierać łyżeczki z myślą o nim, to jak ja miałem ich sto, to on wciąż miał te dziesięć. W związku z tym, role się odwróciły. Członek rodziny widząc to stwierdził "Wiesz co, skoro Ty masz tyle, to masz te moje dziesięć i ciągnij tą kolekcję dalej". I tak, pociągnąłem te łyżeczki i po dziś dzień je kolekcjonuję. Dynamika kolekcji jednak spada. W początkowych latach zbierało się po 200, 250 łyżeczek w ciągu roku. Natomiast teraz coraz mniej, bo co wezmę do ręki to się okazuje, że mam ten wzór i łyżeczek przybywa mniej.

Co to były za inne kolekcje? Co Pan jeszcze kolekcjonował?
Drugą kolekcją są stare aparaty fotograficzne. Jedną kolekcję 250 sztuk sprzedałem kilka temu do Muzeum Kinematografii w Łodzi. Zostawiłem sobie dwa najciekawsze egzemplarze, jako pamiątkę zbierania aparatów. Niestety, te dwa, dalej mnie pociągnęły i zacząłem tworzyć nową kolekcję. Kolejną kolekcją są stare klucze do zamków drzwi, szufladek, kufrów itd. Cała kolekcja kluczy liczy ponad 1200 sztuk. 

A w jaki sposób poszerza Pan swoją kolekcję łyżeczek? Co dominuje?
Wszelkiego rodzaju bazary, pchle targi czy targowiska. Na przykład w Łodzi na tych wydarzeniach pokazuje się wiele ludzi, którzy handlują swoimi rzeczami na gazetach. Można nawet kupić stare baterie R20, które tam leżą, bo czym więcej towaru, tym większe zainteresowanie wśród klientów może budzić. A wśród tych takich różnych bibelotów, te łyżeczki też się tam znajdują. Od kilku też lat w poszerzaniu kolekcji pomaga Internet, głównie allegro, gdzie również pokazuje się mnóstwo łyżeczek. I też gdziekolwiek jestem staram się odnaleźć sklep ze starociami.

Co mógłby Pan doradzić początkującemu kolekcjonerowi?
Przede wszystkim cierpliwości. Pieniędzy. I jeszcze raz cierpliwości.

— Jakie łyżeczki z Pana zbioru cieszą się Pana szczególną uwagą?
Szczególnie interesują mnie łyżeczki z napisami i wytłoczonymi znakami firmowymi np. przedwojenne łyżeczki z restauracji i hoteli krakowskich, warszawskich, ośrodków wczasowych, polskich firm, takich jak PKP, Orbis, LOT itp. Obecnie bicie znaków firmowych się nie praktykuje, ponieważ nie była to forma reklamy a zabezpieczenie i sztućców raczej nikt już nie wynosi.


A tu jeszcze jedno zdjęcie dokumentujące fragment potężnej kolekcji łyżeczek Pana Władysława. Trzeba przyznać, że tak wyeksponowana kolekcja robi wrażenie. Podobnie zresztą jak kolekcja kluczy.


1 komentarz:

  1. Ciekawy wywiad z kolekcjonerem, zwłaszcza zabawny początek pasji. Piękna ekspozycja! Ciekawią mnie ludzkie pasje, zwłaszcza historie ewolucji kolekcji. Łyżeczki są cudowne i wielka ich różnorodność. Bardzo interesujący blog, mam nadzieję na więcej ciekawych wywiadów z kolekcjonerami oraz na ich piękne małe cudeńka.

    OdpowiedzUsuń